Kiedy dziś rano pilot lotu z Bergamo ogłosił, że w Warszawie pada, jak to delikatnie określił, trochę śniegu, nie dowierzałam. Dopiero co miałam wybór: 18 stopni w słońcu nad Gardą albo śnieg i narty jakieś 1,5 godziny drogi samochodem dalej. I to wszystko w jednym regionie: Trentino – Alto Adige. No cóż, Warszawa też piękna i jak trochę pokombinować, to i tu, uda się odtworzyć tę włoską atmosferę. Tym bardziej, że jutro Walentynki i najbardziej romantyczny z romantycznych dzień w roku. Podrzucam Wam kilka pomysłów na prezenty, niektóre naprawdę last minute i low cost, jak ten dzisiejszy lot z Bergamo!
1. Rano: espresso najlepiej doppio
Każdy Włoch zaczyna dzień od kawy – najlepiej espresso albo espresso doppio (podwójne). Może być też capuccino, zwane w niektórych regionach capuccio. To jest cały rytuał. Rano trzeba wypić w barze kawę i to najlepiej nie samemu. Jak Włocha nie ma rano w biurze, to wiadomo: jest na szybkiej kawie w pobliskim barze. Pamiętajcie, że kawę wypada postawić i to całej grupie: w myśl zasady dziś ja, jutro Ty. Na szczęście espresso to niewielki koszt: 1-1,5 euro.
Dlatego również proponuję rozpocząć dzień od prawdziwego włoskiego espresso takiego ze świeżo zmielonej kawy. Kawę najlepiej zrobić w kawiarce (wł. caffettiera) – metalowym dzbanuszku stawianym na gaz (są też wersje na kuchenki indukcyjne). Kultową firmą produkującą kawiarki jest Bialetti – są we wszystkich wzorach i kolorach. Poszukajcie w internecie, widziałam w Warszawie. Ważne: sprawdźcie czy kawiarka dobrze się rozkręca i jeśli zamierzacie myć ją w zmywarce, to taka zwykła tradycyjna się nie nadaje – sprawdziłam;(
2. W południe: makaron, czyli pasta
Słynny slogan reklamowy brzmi „dove c’è Barilla, c’è casa” (gdzie jest Barilla, jest i dom), zmieniłabym na „dove c’è pasta, c’è casa”, bo nie ma domu bez makaronu. Mnie się marzy taki prosty: aglio, olio, pepperoncino, czyli czosnek, oliwa i ostra papryczka (użyjcie tych krótszych – mogą być suszone, te trochę dłuższe, sprzedawane na włoskich targach w „warkoczach” są mniej ostre). Ostrą papryczkę można też kupić w formie przyprawy, nawet zmiksowaną z czosnkiem. Przepis banalny: rozgrzewacie na patelni oliwę, podsmażacie posiekany czosnek i dorzucacie pokrojone papryczki, można też dodać pokrojonej natki pietruszki. Oprócz tego gotujecie spaghetti (może być wieloziarniste – będzie wersja fit) troszkę krócej niż na pudełku, żeby było super al dente. Odcedzacie (nigdy, ale to przenigdy nie przelewajcie wodą) i wrzucacie na patelnie. Mieszacie i gotowe.
3. Do makaronu obowiązkowo wino
Ja lubię czerwone. Polecam tematycznie szczepy znad jeziora Garda: Valpolicellę albo Bardolino. Valpolicella, moim zdaniem lepsza. To wino, które polecił mi kolega jeszcze z UniCredit. Był akurat w trakcie kursu sommelierskiego i po ciężkiej pracy nad projektem zabrał nas na wino do Navigli (Naviglio Grande – w tłum. większy kanał) w Mediolanie. Tam po prostu trzeba pójść – to jedno z najpiękniejszych, a zarazem najbardziej kultowych miejsc tego miasta. Najlepiej zrobić to na wiosnę: teraz w navigli może nie być wody, czasem spuszczali.
4. Aperitivo po południu
Aperitivo to też podstawa kultury włoskiej, szczególnie miejskiej. Po prostu idziemy na drinka, a przy okazji jemy małe przekąski – w wersji znanej z włoskich stoków to: Aperol Spritz z oliwkami, czipsami (takimi najzwyklejszymi – smakują najlepiej) czy orzeszkami ziemnymi. Aperol Spritz można zrobić w domu. Potrzebny będzie Aperol, Prosecco (albo jakieś inne wino musujące typu szampan), woda sodowa i plasterek pomarańczy do ozdoby. Podobno wrzuca się kostki lodu i wlewa 1/3 Aperolu, 1/3 Prosecco, 1/3 wody, ale róbcie jak chcecie, w końcu Walentynki;).
5. Pizza na kolację
Włoska pizza jest na cienkim cieście i ma niewiele składników. Podstawowe to mozzarella i sos pomidorowy, dalej można dorzucić pikantne salami, będzie wtedy salame piccante albo tuńczyka i pokrojoną w krążki cebulę będzie tonno. Obligatoryjnie pizza powinna być wypiekana w piecu opalanym drewnem – myślę, że ze znalezieniem takiej pizzerii nie będziecie mieć problemu.
6. Tydzień, a przynajmniej kilka dni na nartach
To oczywiście najfajniejszy prezent. Polecam już pomyśleć o marcu / kwietniu. Na pewno, bardzo długo będą otwarte wyciągi w ramach Ortler Skiarena (zachodnia część Południowego Tyrolu). Ośrodek Solda / Sulden (lodowiec, ale nie tylko) blisko Passo Stelvio będzie czynny aż do 5 maja, a Schöneben – Belpiano, romantycznie położone nad jeziorem Resia, prawie do końca kwietnia. Dojazd autem prosty i nie trzeba jechać przez przełęcz Brennero. Więcej jak dojechać tutaj.
7. Weekend nad Gardą
Codziennie z Warszawy (WizzAir lata oprócz wtorków, Rynair codziennie, tylko z Modlina), podobnie jak z Katowic można polecieć do Bergamo. A dalej trzeba pożyczyć auto (ostatnio za dwie doby płaciłam 40 euro – tylko trzeba pożyczyć przez internet trochę wcześniej – ja zamawiam przez WizzAir, ale są różne możliwości). Nad Gardę z Bergamo nie jest daleko – max. 2,5 godziny autostradami: trzypasmową A4 i dwupasmową A22 (Brennero). Polecam Limone sul Garda, Riva del Garda i Torbole – wszystkie trzy miejscowości w Alpach, na północnym wybrzeżu. Wczoraj (12 lutego) w Torbole, jak już pisałam, w słońcu było ok. 18 stopni. Wyjazd nad Gardę (tu przeczytacie więcej) można też połączyć z wyjazdem na narty np. na Paganellę (á propos z jej szczytu widać Gardę) – to ok. 1,5 godziny drogi z Torbole. Wszystko do zrobienia jak są dobre warunki drogowe i nie pada śnieg (wiadomo śnieg we Włoszech = paraliż drogowy).
Swoją drogą stare Bergamo też warto zwiedzić. To jest cudowne miasto na wzniesieniu. Kierując się do „Città Alta” ustawcie gps na „Piazza Mercato del Fieno”, jest tam ostatni parking, dalej nie można już wjeżdżać autem. (Uwaga: zgodnie z informacjami od miejscowych, w niedzielę stare miasto zamknięte jest dużo niżej i na ten parking nie da się dojechać).
8. Shopping we Włoszech
Moim zdaniem zakupy i to we Włoszech, to super pomysł. Jasne w Warszawie jest masę luksusowych marek włoskich, ale to nie to samo, poza tym, we Włoszech są czasem lepsze ceny, szczególnie na wyprzedażach. Najlepsze miejsce na zakupy to oczywiście Mediolan, ale można też połączyć zakupy z narciarstwem.
Przykładowo wybrać się do Merano jeździć na stoku Merano2000, popołudniami albo i całymi dniami siedzieć w ciepłych basenach pod palmami (zaraz koło term jest super hotel Hotel Terme), pójść na zakupy do Merano albo przejechać się do Bolzano. O sklepach w Merano, Bolzano i Trento (Trydencie) pisałam tutaj.
Mam nadzieję, że któryś z pomysłów się spodoba, a jak nie to wymyślcie kolejne. Zapraszam do zabawy!
Tekst i zdjęcia: Kasia Münnich
Zapraszam do Wojtka, który organizuje Walentynki nad Gardą: http://lagodigardaactivesquad.com/nasze-uslugi/walentynki-we-wloszech-i-romantycznym-miescie-werona/