O Cesenatico – miasteczku na Riwierze Adriatyckiej z portem rybackim zaprojektowanym przez Leonardo da Vinci rozmawiam z Małgosią Gołdą – właścicielką hotelu Le Vele w Cesenatico i miłośniczką włoskiego jedzenia.
Kasia Münnich: Kiedy spotkałyśmy się przed wywiadem powiedziałaś, że chętnie ze mną porozmawiasz, bo, cytuję „trzeba odczarować Cesenatico”, o co chodziło?
Małgosia Gołda: Dla mnie ten rejon był zawsze tylko kojarzony z plażą, dyskotekami. Pokutuje opinia, że Włosi tu niechętnie jeżdżą, wolą jechać na wybrzeże od strony Rzymu. A Cesenatico to taka mała Wenecja. Z jednej strony, to czyste, bardzo sprzątane plaże i morze, oznaczone certyfikatem bandiera blu. Z drugiej, mieszkańcy, hotelarze bardzo się starają, aby codziennie coś się działo. Ostatnio, nad kanałem, odbywało się coś w rodzaju performance’u. Muzyk grał na pianinie ustawionym na wysokiej platformie. Niby nic, a jednak zgromadziło tłumy.
KM: Włosi uwielbiają wychodzić szczególnie wieczorami na dobrą kolację czy lody, oglądać przedstawienia, performance.
MG: To prawda, wzdłuż kanału – Porto Canale, są knajpki, puby, restauracje. Jak zaczęliśmy prowadzić tu hotel, myślałam, że ludzie tu przyjeżdżają na weekendy, dlatego, że zawsze coś tu się dzieje. A to nie jest tak.
Ludzie przyjeżdżają tutaj, żeby zjeść dobre ryby. Cesenatico to przede wszystkim port rybacki. Powiązanie tradycji z kulturą. Z jednej strony port został zaprojektowany przez samego Leonardo da Vinci, czym mieszkańcy się bardzo chwalą. Z drugiej są tu świeże ryby, tzw. „pescherie 0 km”. Oznacza to, że jak tylko przypływają tu kutry, to od razu ryby są kupowane i dystrybuowane do restauracji. Tak że, masz 100 procent pewności, że obojętnie do której restauracji wejdziesz w Cesenatico i będziesz chciała zjeść ryby czy owoce morza, to zawsze będą one świeże. Tutaj nawet MAAR (dostawca żywności do hoteli) kupuje ryby w porcie. W porcie jest też sklep oznaczony szyldem „pescheria 0 km”, gdzie można zaopatrzyć sie samemu w świeze ryby.
KM: Jakie ryby?
MG: Chociażby spigole, doraty, canocchie, soliole (płaszczki), persico. Wszystko czego dusza zapragnie. Z owoców morza ośmiorniczki, kalmary, vongole czy cozze.
Są tu dwie, a od niedawna trzy restauracje, które mają Michelina. Jedna przy kanale, w jego pierwszej części (Ristorante Magnolia), a pozostałe poza nim (La Buca, 12Ristorante). Goście hotelowi często pytają mnie o polecenie restauracji, gdzie można dobrze zjeść. Nie ma jednego takiego miejsca. Każdy z szefów kuchni jest dobry. Tak naprawdę, gdzie zajdziesz, tam dobrze nakarmią:)
KM: A nie ma tak, że są takie słabsze restauracje nastawione wyłącznie na turystów?
MG: Właściwie nie. Dlatego, że tutaj w Cesenatico, pomimo, że tak dużo ludzi przyjeżdża, nie ma komercji.
KM: To aż zaskakujące, bo jesteśmy blisko dla mnie bardzo komercyjnego Rimini…
MG: Tu przyjeżdżają pary, rodziny z dziećmi i młodzież. Jest tu tak bardzo bardzo spokojnie. Nie ma takiego łomotu z dyskotek jak w Rimini, kiedy wychodzisz wieczorami. Tutaj się dużo dzieje, ale wszystko to ma swój klimat. My jesteśmy w części Ponente, bo jest też druga część Levante. Ponente jest bardziej taką częścią gdzie jest więcej wydarzeń, eventów. Bo w Levante jak już przejdziesz za wieżowiec poza sezonem nic się nie dzieje.
KM: Jak Włosi robią ryby?
MG: Ryby Włosi uwielbiają grillować. Tutaj ryby głównie podawane są z grilla.
KM: Ale grillowane w ziołach?
MG: Nie, zazwyczaj nie. Aby uzyskać głębie smaku, nic nie kombinują, po prostu świeże ryby dają na grilla. W niektórych restauracjach ryby pokazywane są przed zrobieniem albo pływają w akwarium.
Ja uwielbiam linguine – rodzaj makaronu, z homarem. Homar krojony jest na pół i następnie w wywarze z homara gotuje się makaron. Do tego, zazwyczaj dodawane są tylko pomidorki. Ostatnio zdarzyło mi się, że przed jedzeniem przyniesiono mi żywego homara, to było mało przyjemne. Na szczęście, przytrafiło mi się to tylko raz.
Również z makaronem – linguine albo spaghetti, z duszonymi pomidorkami i pietruszką podawane są owoce morza. Cozze (omułki) podawane są w wywarze takim rosołowym. Natomiast cozze tarantina przyrządzane są na ostro też z pomidorkami, czyli dodane jest pepperoncino i grzanki.
KM: Pewnie ceny są tu całkiem przyzwoite?
MG: Tak. W dwie osoby, jeśli chcecie zjeść owoce morza, deser i do tego wypić karafkę dobrego domowego wina, to zamkniecie się maksymalnie w 50 euro. Przykładowo, wczoraj pojechaliśmy do restauracji w 4 osoby i jedliśmy cozze tarantina, frittura mista – kalamary, przegrzebki i warzywa, wczoraj były to karczochy, deser i wino. Zapłaciliśmy w sumie 70 euro. Mówię tutaj o restauracjach, które są w centrum, przy kanale. Naprawdę, nie trzeba zapłacić nie wiadomo ile.
KM: W Cesenatico organizowane są imprezy kulinarne?
MG: Pesce Azzurro („Azzurro come il pesce”) jest dwa razy do roku. Wystawiają się restauracje i rybacy w porcie. Są konkursy kulinarne, to jedna z większych imprez. Teraz była zaraz po przerwie świątecznej pod koniec kwietnia. Potem jest w październiku. W czasie świąt Bożego Narodzenia są jarmarki, na których rzemieślnicy handlują rzemiosłem artystycznym, wszystko „hand made”. Od początku kwietnia i w maju co niedziele jest targ – mercatino „Le Vele”. Zjeżdżają się tu ludzie zewsząd. Wystawiają kramy wokół kanału. Robią biżuterie, torebki, sprzedają rośliny. To są unikatowe rzeczy i naprawdę ładne. Nie znajdziesz tam absolutnie nic chińskiego. Później okazjonalnie są mercatini. Są też święta wina.
KM: Jakie wino jest typowe dla regionu Emilii-Romanii?
MG: Czerwone wytrawne wino z Rubicone, białe San Giovese oraz bardzo popularne Lambrusco. To są wina z rodzinnych kantyn. W Cesenatico festiwale wina odbywają się w wakacje.
KM: Cesenatico to również wydarzenia sportowe?
MG: Tak. Kiedy w maju było Giro d’Italia, to tu odbywała się impreza Nove Colli (dziewięć wzgórz). To są wyścigi rowerów szosowych. Równocześnie jest też bieg, którego trasa liczy ok. 50 km. We wrześniu w Cesenatico jest wiele rozgrywek w siatkówkę i w piłkę nożną. Są to turnieje młodzieżowe, w których uczestniczą zgrupowania albo szkoły. Nie tylko włoskie drużyny, również Słowacy, Węgrzy.
Poza tym, są wytyczone trasy dla rowerów. Od morza po wzgórza. Jest masę przygotowanych tras, około 50 kilometrowych. Ścieżki rowerowe są też wzdłuż wybrzeża.
KM: A jak z pożyczaniem rowerów?
MG: U nas, pod hotelem są rowery na aplikację. Można wziąć rower na parę godzin i zostawić w dowolnym miejscu. W Cesenatico są też wypożyczalnie profesjonalnych rowerów.
KM: Wspomniałaś na początku naszej rozmowy, że tutejsze plaże oznaczone są certyfikatem bandiera blu.
MG: Tak, plaże w Cesenatico mają certyfikat jakości. Pod grattacielo (wieżowcem), który dla niektórych jest symbolem Cesenatico, jest mapa plaż oznaczonych wyróżnieniem „bandiera blu”. Dalej, Rimini już nie ma tego certyfikatu. Kolejna plaża z certyfikatem jest dopiero w Cattolice.
KM: W Cesenatico plaże są piaszczyste. Długo jest płytko, co jest fajne dla dzieciaków, można grać w piłkę. Adriatyk, według mnie, jest czystszy niż w sąsiedniej Bellari. Chociaż jak tam mieszkaliśmy, to było dużo krabów, a to jest dla mnie wyznacznik czystości. Tu w każdym razie jest jeszcze czyściej.
MG: Plaże są wszędzie strzeżone. Są plaże prywatne, każda z nich ma swój bar. To wszystko jest bardzo ładne, zadbane. Kwiaty, kolorowe parasole, muzyka, wyznaczone miejsca do zabawy dla dzieci, a dla dorosłych stoły pingpongowe etc. Taki włoski estetyzm. Pomiędzy plażami prywatnymi, są pasy plaż ogólnodostępnych, publicznych.
KM: Poza Porto Canale zaprojektowanym przez Leonardo da Vinci, są tu jakieś zabytki?
MG: Przy Porto Canale zachowały się kolumny z czasów rzymskich, podobnie jak w Rimini Most Tyberiusza. Nie ma więcej zabytków.
Wzdłuż kanału – Porto Canale są za to kolorowe domki. Każda rodzina rybaków malowała swój dom na inny jaskrawy kolor podobnie jak w Burano w Wenecji. Chodziło o to, żeby rybacy wpływając do portu, widzieli, który dom jest ich. W większości te kolory zachowały się. Poza tym, każda z rodzin miała własny herb, który umieszczała na żaglach statków. Działało to w drugą stronę. Żony mogły rozpoznać swoich mężów marynarzy, jak tylko wpływali do portu. Oczywiście, marynarze sami ręcznie zdobili żagle. Obok kanału jest muzeum morskie, w ramach którego stoją takie zabytkowe statki w porcie.
KM: Co jeszcze można robić w Cesenatico i w okolicy?
MG: Codziennie można robić coś innego. Wybrać się do okolicznych miejscowości. Jest blisko do Rawenny, San Marino (jak ktoś nie był, to warto, to jest ewenement, państwo w państwie) czy Bolonii. Niektórzy pytają, co jeżeli przyjedziemy bez samochodu? To nic. Nie trzeba wypożyczać samochodu. Stacja kolejowa jest w Cesenatico. Można zjechać całe wybrzeże. Są pociągi bezpośrednie albo z przesiadką w Rimini. Można pojechać do Ankony, mojego ulubionego Pesaro czy San Benedetto del Tronto. Nawet jak się uprzesz, możesz stąd jechać do Wenecji. Też pociągiem. Można pojechać na tortellini do Bolonii. W 1,5 godziny jesteś na miejscu. Obok San Marino jest San Leo – taka mniejsza atrakcja turystyczna. Jest przepięknie położone, zachowało się dużo ze starówki. Do San Marino czy San Leo można dojechać autobusem z Rimini.
KM: A co można zobaczyć w Twoim ulubionym Pesaro?
MG: W Pesaro masz przepiękną starówkę z XV i XVI wieku. Teraz jeden z etapów Giro d’Italia kończy się właśnie w Pesaro. Pesaro ma świetnego gospodarza Matteo Ricci. Jest politykiem, który działa też w parlamencie. Inwestuje w Pesaro we wszystko: turystykę, kulturę, sport, kreuje i popiera wszelkie działalności eventowe eventy, ludzi. Wydał dekret: jeśli hotelarze wykażą się działaniem na rzecz swoich hoteli i będą w nie inwestować inwestować w hotele, to przez rok nie będą musieli odprowadzać taksy klimatycznej. W Pesaro wzdłuż morza tzw. lungomare oprócz fajnych obok zadbanych hoteli były też takie szkarady. Ludzie się nimi nie interesowali. Ricci dał deadline, powiedzmy 3 miesiące, na rozwiązanie tego problemu. Hotele mogą być nieczynne, ale elewacja ma być zrobiona, tak jakby były zamieszkane. I wiesz, że się udało.
KM: Pesaro, to już inny region Marche, co można tu zjeść?
MG: Też piadine. Chociaż, to Emilia- Romania słynie z piadiny. W Cesenatico i całej Emilii-Romanii, piadina jest cieńsza. Jest z czymkolwiek chcesz: z salami, prosciutto (szynką) czy pomidorkami, rukolą czy serem np. scamorzą. W regionie Marche, piadine robią grubszą, taką, że jak ją złożysz na pół, to masz takie dwa placki. Zupełnie inaczej smakuje. Poza tym, jedzenie jest podobne, nie jest to jakiś odległy region. Region Marche wyróżnia wino. Wsinnice położone są na wzgórzach. Pesaro jest połączone z Gabbiano Gabbice Mare, parkiem San Bartolo. To jest eldorado jeżeli chodzi o rowery górskie. Za Ankoną rozpoczyna się Riwiera Conero, różni się od Riwiery Adriatyckiej, są tam przepiękne plaże w skałach. Można znaleźć dzikie plaże, na których będziemy sami.
KM: W Pesaro burmistrz poradził sobie z niefunkcjonującymi hotelami, a w Cesenatico? Tu też są takie straszydła.
MG: Wyburzenie tych straszydeł, które widzisz za oknem, dużo kosztuje. Nie mają co z tym zrobić. To były stare domy wczasowe np. związku nauczycieli albo jakiś stowarzyszeń katolickich. Niektóre jeszcze działają. Teraz w Cesenatico wszedł projekt, że powoli będą to wyburzać aż do Pinarelli. I tu powstanie park w którym będą boiska, ścieżka rowerowa, ścieżka dla pieszych, siłownia. To jest też takie odczarowanie Cesenatico! To jest jeszcze budowane za starych czasów i konstrukcje są nie do ruszenie. W ogóle naszym klientem był gość, który zajmuje się aranżowaniem tego miejsca. Zobaczyliśmy plany, jak to będzie wyglądać.
Poza tym, tego jeszcze nie wiesz, to jest nowość: w tym roku, z Cesenatico można popłynąć do Chorwacji, do 5 miast (Rovinj, Zadar, Raab, Losinj, Novalja). Jedno z połączeń jest bezpośrednie, pozostałe są przez Pesaro. Już za 3,5 godziny można dopłynąć do Chorwacji. Wcześniej, żeby tam popłynąć, trzeba było najpierw dostać się do Ankony albo Bari, a to już kawał drogi. Poza sezonem bilet do Chorwacji kosztuje 150 euro, a dzieci do 2 lat mają gratis. Masz możliwość posiedzenia tutaj i tam.
KM: Opowiedz mi coś o ludziach z Cesenatico, o atmosferze, jaka tu panuje. Kto tu przyjeżdża?
MG: Ludzie, którzy tu mieszkają wywodzą się z rodzin rybackich. Są szczerzy, otwarci, dwa razy nie trzeba ich o coś prosić. To są tego typu osoby. Większość z nich, ma tutaj swoje hotele czy apartamenty. Zawsze można liczyć na ich gościnność i życzliwość. Wiadomo, że dla nich najważniejsze jest, żeby zarobić przez te 4 miesiące sezonu. Zatem robią wszystko, żeby Cię ugościć jak najlepiej. Bardzo mało jest hoteli sieciowych. W większości są to hotele familijne. Przy wybrzeżu są hotele, ale wystarczy odejść kilka przecznic dalej: tu są piękne domki, wille otoczone ogródkami.
Natomiast przyjeżdżają tu ludzie, którzy oczekują, żeby nie było zgiełku, żeby był spokój. Przyjeżdża dużo rodzin. Poza sezonem ludzie starsi, ale tacy, którzy nie chcą siedzieć w hotelu, tylko aktywnie spędzać czas oraz młodzież o profilu sportowym. Najwięcej Włochów, Niemców, Szwajcarów. Polacy też, ale bardziej na kamping.
KM: Co można robić tu z dziećmi?
MG: Jest park rozrywki Mirabilandia, Italia w miniaturze czy Fiabilandia. Ta ostatnia, to taka mniejsza Mirabilandia, jest tam więcej basenów, zjeżdżalni.
KM: A jeśli ktoś nie przyjechał autem, to też dojedzie do Mirabilandi?
MG: Tak, w sezonie jeździ autobus, który rozwozi ludzi. Również do Oltre Mare, to podwodny świat blisko Fiabilandii i Riccione.
Poza tym, każda plaża i hotel ma swoich animatorów. Animatorzy zajmują się dziećmi i w ogóle gośćmi hotelowymi. Przykładowo codziennie rano na plaży jest gimnastyka, karty, kluby dziecięce.
KM: To podobnie jak w Apulii na południu Włoch i w ogóle w większości kurortów włoskich. Jeszcze tak na koniec, jak dojechać do Cesenatico i ogólnie na Riwierę Adriatycką?
MG: Samolotem z Warszawy bądź Katowic do Rimini, to jakieś 20 minut drogi od Cesenatico lub autem na Villach, a dalej na Bolonię i Cesenatico. Można też ewentualnie przylecieć do Bolonii, a dalej dostać się tu pociągiem.
Przeczytajcie również:
Cesenatico na Riwierze Adriatyckiej: czyste plaże i piękny port