Ponieważ udało mi się zajrzeć do każdego Państwa w Europie, pokusiłem się o sporządzenie takiego rankingu. Pominąłem w nim Turcję. Odwiedziłem w niej wiele fascynujących miejsc, ale wszystkie były w części azjatyckiej tego państwa, więc uznałem, że mimo Stambułu Turcja się nie liczy.
10 niezwykłych miejsc z moich podróży po Europie; Sarajewo
Odwiedziłem
Sarajewo dwadzieścia lat po wojnie. Niektórzy mówili, że wszystko
wróciło do normy. Nie wiem, kto ma jakie normy, ale w Sarajewie
wciąż jest dużo budynków, które mają wyrwy w elewacjach, nie
wspominając o śladach kul. To wszystko jednak nie robiło na mnie
takiego wrażenia, jak żebrzący na ulicy młodzi ludzie bez nóg.
Zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Niektórzy z nich stracili
kończyny już po wojnie, bo w wielu miejscach poza miastami
pozostaje jeszcze dużo niewypałów lub min. Przy drogach wiodących
przez las nierzadko można spotkać tabliczki ostrzegające przed
wejściem ze względu na miny.
To wszystko napawa ogromnym smutkiem, bo wszędzie widać ubogość i codzienny trud. Tymczasem Bośnia oferuje wiele atrakcji krajoznawczych oraz pyszne jedzenie (zwłaszcza miłośnicy grilla będą zadowoleni) za atrakcyjne ceny. Także jeśli chcielibyście swoim wypoczynkiem zanieść komuś dobre serce, jedźcie do Bośni. Można spędzić tam bardzo miło czas za niewielkie, ale bardzo tam potrzebne pieniądze.
10 niezwykłych miejsc z moich podróży po Europie; slamsy w Macedonii
Na trasie mojej bałkańskiej wyprawy nie mogło zabraknąć Macedonii Północnej. Skopje zdumiewa rozmiarem swoich sentymentów do Aleksandra Macedońskiego i czasów greckiego imperium. Centrum miast obstawione jest dużą liczbą pseudoklasycznych posągów, niektóre o imponujących rozmiarach. Wygląda to intrygująco, trochę śmieszy, ale gdy spojrzy się na to przez pryzmat autentycznych slamsów rozlokowanych na przedmieściach, to skóra cierpnie. Jak to, przecież jesteśmy prawie w środku Europy, jak to możliwe?? Ludzie mieszkają tu w budach posklecanych z byle czego. To nie są wykluczeni poza społeczeństwo bezdomni, ale po prostu tak żyjące całe rodziny.
10 niezwykłych miejsc z moich podróży po Europie; Europa Park w niemieckim Rust
Mam na swoim koncie odwiedziny w kilku europejskich wesołych miasteczkach. Prater w Wiedniu (trąci myszką), Hansa Park w niemieckiej Lubece, Gröna Lund w Sztokholmie, Siam Park na Teneryfie (wodne szaleństwo). Wszystkie poza Praterem są świetne, ale Europa Park w Rust bije każde z nich na głowę. Nie wspominając o atrakcjach, można tam zachwycać się samą scenografią. Sączyć kawkę na ławce i kontemplować pomysłowość projektantów i pieczołowitość wykonawców wszystkiego wokół.
Park istnieje już 45 lat i mam wrażenie, że każdy rok służy temu miejscu. Jest bujnie zarośnięte, co potęguje nastrój tajemniczości i chroni przed upałami. Przed deszczem chroni moc rozrywek pod dachem. Rozmaite kolejki, pokazy sprawności, kina ileś tam D a wszystko wycyzelowane do najmniejszej śrubki. Najbardziej imponująca wizytówka niemieckiej jakości jaką widziałem. Stale coś ulepszają, niedawno powstał rollercoster z wirtualną rzeczywistością, czyli takie odwrotne kino 5D – nie udają, że się poruszasz, tylko udają, że jesteś w innym świecie, przez który pędzisz. Wstyd się przyznać, ale przez rozgorączkowanie przegapiłem tę atrakcję, bo… zatraciłem się w innych. Swoje lata mam i hałas mnie już męczy, ale sądzę, że w tym miejscu percepcja siądzie każdemu. Zdecydowanie polecam dwudniowy wstęp. Na jeden dzień za dużo wrażeń.
10 niezwykłych miejsc z moich podróży po Europie; Lodowiec Sólheimajökull niedaleko Vik na Islandii (położenie: 63°33′N 19°18′W)
Akurat do tego lodowca jest wyjątkowo łatwo dojechać autem, odbicie do niego z „jedynki” kosztuje niewiele czasu. Bardzo warto, bo dopiero zobaczywszy z bliska lodowiec można zrozumieć, dlaczego chodzenie po nim jest śmiertelnie niebezpieczne. Zawsze, nawet w asyście doświadczonych przewodników. Ja oczywiście próbowałem zapuścić się w głąb Sólheimajökull, ale szybko sobie odpuściłem. Odradzam każdemu. Chwila nieuwagi i można wpaść w jakąś szczelinę. Niebezpieczeństwo polega na tym, że nawet z niepozornie wyglądającej rozpadliny można nie dać rady wyjść samodzielnie, tak jest tam ślisko.
Zaletą tego lodowca jest łatwość dotarcia do jego frontu i możliwość zobaczenia z bezpiecznej ścieżki fantazyjność lodowych form. Bardzo polecam, ale bądźcie ostrożni i nie złaźcie z czarnego.
10 niezwykłych miejsc z moich podróży po Europie; San Marino
Włochy są tak znane i przegadane, że nie spodziewałem się tam niczego zaskakującego. No i właściwie to prawda, bo zaskakująca było tylko dziura we Włoszech, czyli ostatnie miasto-państwo powstałe na zgliszczach Imperium Rzymskiego. Jakim cudem utrzymał się taki twór? Bardzo przyziemnym cudem, a właściwie nadziemnym. Sukcesem tego mikropaństwa było strategiczne położenie. Dzisiaj to już nie ma jakiegokolwiek znaczenia, ale dalsze istnienie San Marino to chyba przejaw zamiłowania do tradycji. Niemniej jednak z tego czy innego powodu państwo trwa, zadziwiając położeniem swojej starówki. Dość powiedzieć, że kolejka linowa jest tam samonarzucającym się rozwiązaniem. Nie umiałem tego sfotografować. Najlepiej oczywiście to zobaczyć. Warto zresztą nie tylko ze względu na widoki. Jeśli ktoś lubi zakupy, to do San Marino jedzie się po szwajcarskie zegarki, perfumy i markowe walizki, niektóre bardzo efektowne. Zapewne właśnie dla handlu państwo wciąż egzystuje. Kto jedzie autem do Rimini, niech skoczy do San Marino na kawkę i przynajmniej po paliwo – opłaca się.
10 niezwykłych miejsc z moich podróży po Europie; Linia Maginota
O linii Maginota we Francji każdy dowiaduje się w podstawówce, ale pojechać i zobaczyć jest zupełnie czym innym. Bunkry, kazamaty, wysuwane wieże pancerne, strzelnice, fosy przeciwpancerne stoją do dzisiaj, pięknie utrzymywane. Blisko stuletnie nówki sztuki.
Summa summarum dziwię się, że Francuzi nie zniszczyli tych umocnień. To znaczy całe szczęście, że nie zniszczyli, bo to jest ciekawe. Niemniej jednak z punktu widzenia obywatela zakompleksionego narodu byłem i jestem pod silnym wrażeniem istnienia tych obiektów, bo nas zapewne nie byłoby stać na utrzymywanie dowodu pewnego rodzaju obciachu. Wyobrażam sobie, że koszty demontażu byłyby bardzo wysokie, ale one nie tylko stoją, ale – co godne uznania – są pieczołowicie pielęgnowane.
10 niezwykłych miejsc z moich podróży po Europie; Ribeauville
Odkąd zobaczyłem to miasteczko przestałem używać określenia „miejsce jak z bajki”. Ono straciło swój sens, bo powinno się mówić: „o, tu jest jak w Ribeauville”. Jeśli krasnoludki istnieją, wszystkie chciałyby mieszkać w Ribeauville. Jeśli lubisz wracać do lektur dziecięcych, to za każdą taką książkę powinno się brać siedząc na ławeczce w Ribeauville. Właściwa sceneria.
Patrząc na to miasteczko nie mogę się nadziwić, że ludzie rezygnują z dbania o piękno swoich domów. W architekturze dominują rozwiązania pragmatyczne. Ludziom wydaje się, że ekonomika zmusza ich do ustępstw, w wyniku których mieszkają w brzydkim otoczeniu. To nieprawda. Można zastosować zwykłe cegły oraz farbę i przez sam kształt bryły i porządek w utrzymaniu otoczenia uzyskiwać zaskakujące efekty. Ileż to widziałem pięknych mimo ubóstwa obejść na polskiej (i nie tylko) wsi! Wystarczy chcieć. Jak duże ma to znaczenie można przekonać się w Ribeauville. Kto tam wjedzie zrobi co się da, by tam przenocować i chłonąć to piękno wszystkimi porami skóry. Nie chce się wyjeżdżać.
10 niezwykłych miejsc z moich podróży po Europie; tunel Spiralen we wzgórzu Bragernesasen (położenie: N: 59°45’8.39″, E: 10°12’4.29″)
Norwegia prawie w całości położona jest na terenach o charakterze górskim. Wszyscy wiedzą: zachwycają nas górskie zbocza opadające w morską toń – jedynie słusznym kierunkiem jest ten kraj. Specyfika tego ukształtowania wymusza liczne i rozmaite rozwiązania inżynierskie. Fjordy i wszechobecne góry poprzecinane są mostami i tunelami w niemożliwy sposób. Szczytem tej niemożliwości jest Spiralen.
To tunel wydrążony we wnętrzu góry. Ma kształt długiego precla i wiedzie spod podnóża wzgórza na jego szczyt. Wybudowany został dla zabawy i świetnie do tego służy. Na górze jest ławeczka i widok, dla którego warto byłoby wleźć nawet piechotą na szczyt (to nie jest daleko), ale samochodem tym razem jest ciekawiej. Jedzie się dziurą wydrążoną w skale, non stop skręcając w jedną stronę. Ze stropu co i rusz leje się na łeb woda nie pozwalając zapomnieć o tym, że przecież parę metrów niżej musi być poniższy zawijas spirali, potem kolejny, kolejny i jeszcze następny… Jakim cudem to wszystko się nie wali??
Tutaj daję link do strony z krótkim opisem i filmem. Zwróćcie uwagę na pojawiające się co i rusz zabezpieczenia stropu. Woda leje się tam jak przez sito a mimo tego jakoś to działa. Na filmie tego nie widać, ale jadąc tunelem widać ogromną liczbę punktowych zabezpieczeń ścian i stropów.
10 niezwykłych miejsc z moich podróży po Europie; Andora
Górska perełka. Państwo o powierzchni zbliżonej do wielkości Warszawy. Z oczywistego potencjału wynika atrakcyjność narciarska tego państwa, pisałem o tym w artykule o innych niż włoskie kurorty regionach narciarskich. Co więcej, wszędzie jest blisko a swobodne poruszanie się umożliwia doskonale rozwinięta sieć komunikacji publicznej. Rano kawka i ciacho w uroczej kawiarence, potem szybki atak na pobliskie szczyty, by pod wieczór zasiąść w jednej z efektownych restauracji w centrum (jest w czym wybierać). To, co decyduje o wyjątkowości Andory jest architektura, w której konsekwentnie dominuje wykorzystanie okolicznych skał.
Ciekawa jest historia Andory, bo właściwie to można by to państwo nazwać republiką szmuglerską. Dzisiaj właściwie zajmują się prawie tym samym, tylko w białych rękawiczkach. To znaczy handlują w strefie bezcłowej. Kiedyś opłacało się stamtąd przywozić elektronikę, dzisiaj już chyba nic poza papierosami i perfumami. Natomiast zdaje się, że głównym tamtejszym biznesem jest rynek finansowy i raj podatkowy. Otóż w Andorze są bardzo niskie podatki, a dochodowego od osób fizycznych nie ma w ogóle. Państwo opodatkowuje wyłącznie zawierane transakcje. System jest tak atrakcyjny, że Andora bardzo obwarowuje możliwość uzyskania andorskiego obywatelstwa. Trzeba być co najmniej dzieckiem rezydentów. Inną ciekawostką związaną z Andorą jest obowiązek posiadania broni przez każdego mieszkańca. Jak ktoś nie kupi sobie własnej, to przyjeżdża policja i wręcza niemrawemu karabin typowy, należny z urzędu.
Informacje, które tu podaję wyczytałem nie pamiętam już gdzie w 2017 roku, ale nie sądzę, by do dzisiaj coś tam w tym temacie istotnie się zmieniło. Zamarzyło mi się tam mieszkać.
10 niezwykłych miejsc z moich podróży po Europie; droga nadmorska w Holandii
Tu dostałem trochę darmowych emocji tym razem dzięki temu, że nie wiedziałem nic na temat tego, co zobaczyłem. Wymyśliłem sobie taką trasę przejazdu po prostu wodząc palcem po mapie, bez większych pobudek do przejazdu akurat tamtędy. Chciałem tylko zobaczyć trochę kraju, zamiast pędzić przez niego autostradą. Autostrada, wiadomo – ogranicza widoki a strzelenie dobrej fotki całkowicie uniemożliwia.
Nie będę tutaj przepisywać Wikipedii, ale tam można sobie poczytać o tym, jak Holendrzy próbują nie dać się pożreć naturze. Ja przed poczytaniem zobaczyłem drogę N57 na własne oczy i zrobiło to na mnie wielkie wrażenie. Wy spójrzcie na zdjęcie, a potem poczytajcie sobie na przykład tu.
Przejazd drogą N57 nie pozwoli na obejrzenie całości systemu obronnego, bo jest on rozbudowany w głąb lądu. Żeby dokładnie go zwiedzić, trzeba poświęcić temu kilka dni. Po mojemu warto.